Tak, tak! To nie błąd w tytule. Ale z góry chciałam sprostować, że to nie do końca prawda. Nie mam nic przeciwko weekendom. Weekend jest po to, by odpocząć po ciężkich dniach. I na pewno należy się każdemu. Oczywiście istnieje grono ludzi, które nie ma wolnej soboty i niedzieli. Tym osobom nie zazdroszczę.
Ja po prostu kocham swoją pracę i z niecierpliwością czekam na to, co przyniesie na rynkach nowy tydzień.
Dla mnie każdy dzień, to na swój sposób wolny dzień. Mój trading zajmuje mi średnio około godziny. Po skończonej sesji cieszę się resztą dnia i robię to na co mam w danej chwili ochotę.
Jednym z moich zajęć jest oczywiście dokształcanie się. Nie spoczywam na laurach po kilku udanych transakcjach. Dużo czasu poświęcam na czytanie książek głównie o finansach i motywacji. Albo też spaceruję delektując się pięknem natury.
Kilka lat temu przeżyłam okres - jak to nazwałam - karierowego buntu. Zapewne miałeś nie raz to uczucie, kiedy w poniedziałek rano wstajesz z bojowym nastawieniem do świata, bo nie masz ochoty iść do pracy. Jednak szybko zdajesz sobie sprawę, że nie możesz pozwolić na to, by zostać w domu i oddawać się słodkiemu lenistwu. A jak chcesz pojechać na upragnione wakacje, to zaharowujesz się biorąc nadgodziny.
W moim przypadku było podobnie. Szybko do mnie doszło, że nie interesuje mnie "ciepła posadka". Zauważyłam u siebie pewną zależność. Kiedy zaczynam nową pracę, to staram się wykazać jak najlepiej. Daję z siebie 100%, a nawet więcej. Ale już po kilku miesiącach, czuję się wypalona. I nie chodzi wcale o rutynę, bo miałam też posady, gdzie każdy dzień wyglądał inaczej... To coś więcej. Zawsze marzyłam, żeby pracować dla siebie i na własnych warunkach. Bo kto powiedział, że urodziliśmy się po to, żeby tylko opłacać rachunki i egzystować od wypłaty do wypłaty, by przetrwać do emerytury.
Dlatego zbuntowałam się i powiedziałam dość! Znalazłam inne możliwości zarobku i rzuciłam pracę. Oczywiście przed podjęciem decyzji, rozważałam za i przeciw. Ale pomyślałam, że jeśli nie zaryzykuję to nigdy się nie dowiem, czy dobrze zrobiłam.
Dziś nie żałuję swojej decyzji. Podążyłam za marzeniami i je teraz spełniam.
Pamiętaj! Masz marzenie? Nie rezygnuj z niego. Być może nie spełni się dziś lub jutro... Może będziesz musiał czekać nawet 10 czy 20 lat... Ale wierz mi - warto.
Komentarze
Prześlij komentarz